Przejdź do głównej zawartości

Wybrzeże Atlantyku na rowerze, czyli „Odysea”



Siedzimy w porcie La Rochelle ze szklaneczką białego wina. Dojechaliśmy tu rowerową trasą La Velo Francette i zastanawiamy się co dalej? Francja się nam skończyła. Przed nami błękit oceanu. Możemy teraz pojechać wzdłuż wybrzeża atlantyckiego albo na południe albo na północ. To chyba najbardziej lubię w naszych wyprawach rowerowych. Rower daje nam taką wolność! 
Wybieramy północ, czyli przejazd trasą La Vélodyssée do Nantes i powrót wzdłuż dobrze nam już znanej La Loire a Vélo do punktu startowego w Tour. To jest nasza najdłuższa z wypraw. Robimy podczas 3 tygodni ponad 1300 kilometrów. Trochę wynika to z faktu, że tu jest tak daleko. Skoro już poświeciliśmy tyle czasu na dojazd, to chcemy ten pobyt wykorzystać na maksa.

Tak więc przed nami słynna La Vélodyssée, francuska część Szlaku Wybrzeża Atlantyku, będąca częścią EuroVelo1. Szlaku liczącego ponad 8000 kilometrów, prowadzącego od Przylądka Północnego w Norwegii do Sagres w Portugalii.  La Vélodyssée we Francji liczy 1300 kilometrów, startuje nad kanałem La Manche w Roscoff, przecina Bretanię i biegnie wzdłuż Atlantyku do Wybrzeża Basków. My pojedziemy jej 350 kilometrowym odcinkiem z La Rochelle do Nantes. 
Żal nam opuszczać La Rochelle. Miasto, którego historia związana jest z Hugenotami, Templariuszami, Eleonorą Akwitańską i jej mężem królem Anglii Henrykiem Plantagenetem czy kardynałem Richelieu, zasługuje na dłuższe zwiedzanie. Przez stary port, w którym sączymy wino, przewinęło się tysiące żaglowców z europejskimi emigrantami ruszającymi do Nowego Świata, a także 160 tysięcy Afrykanów, dla których la Rochelle było portem przesiadkowym w drodze na amerykańskie plantacje bawełny. Ale wyprawa rowerowa rządzi się swoimi prawami. Trzeba przeć przed siebie, bo za kolejnym zakrętem czeka wciąż coś nowego, jeszcze nieodkrytego. 
Robimy więc tylko rundkę po wielkim porcie jachtowym Le Minimes i jedziemy dalej wzdłuż wybrzeża przepięknym odcinkiem nad laguną La Belle-Henriette, graniczącym z oceanem rezerwatem przyrody w którym żyje 250 gatunków ptaków. Na tym odcinku wybraliśmy ścieżkę rowerową chemin litoral des falaises Pertuis Breton, a nie Vélodyssée, która omija wybrzeże. Ścieżka oddzielona jest od oceanu wąskim pasem lądu. Nad brzegiem stoi rząd wchodzących na wysokich palach w ocean pomostów, na końcu których znajdują się carrlette. To słynne rybackie drewniane chatki z zawieszoną na żerdzi kwadratową siecią rybacką obsługiwaną przez wyciągarkę, służącą do połowu małych ryb i skorupiaków. Ich sylwetki, przypominające nieco maszyny kroczące z Gwiezdnych Wojen, albo stojące na chudych nogach czaple wpatrzone w wodę napotykamy w różnych miejscach podczas całej trasy. 
Jak pusto! Chwilę siedzimy na kamienistej, niewielkiej plaży z białymi kamyczkami osłoniętej niewysokimi złocistymi klifami Pertuis Breton. Więcej turystów widzimy dopiero w kolejnej miejscowości, gdzie pozwalamy sobie na smażone sardynki w jednej z restauracji ze skorupiakami, ostrygami i małżami. Hodowla skorupiaków, a w szczególności hodowla omułka bouchot, jest tu bardzo popularna. 
Później zanurzamy się w częściowo wyschnięte bagna - Marais Poitevin. Krajobraz jest tak inny od znanych nam bałtyckich klimatów. Pedałujemy przez serce rozległych bagien poprzecinanych farmami hodowli skorupiaków, rzekami i kanałami, na dnach których podczas odpływu smętnie osiadają łodzie rybackie. To jest po Camargue drugi co do wielkości teren podmokły we Francji i jest objęty ochroną jako Regionalny Park Przyrody. 

Marais Poitevin

Mijamy ufortyfikowany kościół w Esnandes, którego ściany niegdyś zdobiły obronne blanki. Od tysiąca lat w tym strategicznym miejscu bronił dostępu do wybrzeża przed (w zależności od sytuacji) korsarzami, Anglikami czy protestantami. Zbliżamy się do Sables d’Olonne dużego portowego miasta znanego z regat żeglarskich dookoła ziemi, bez zawijania do portu i pomocy z zewnątrz. Chwila spędzona na szerokiej złocistej plaży uświadamia nam dlaczego ta cześć wybrzeża nosi nazwę La côte du Lumière czyli Wybrzeże Świetliste. Jest naprawdę świetliście! Wszystkie wybrzeża Francji noszą swoje piękne, a niekiedy bardzo romantyczne nazwy, na przykład wybrzeże Opalowe, Ametystowe a nawet Wybrzeże Miłości. Sables d’Olonne jak każde inne duże turystyczne miasto na wybrzeżu obfituje w plażowiczów i ich pociechy, dmuchane zamki, szkółki żeglarskie, gokarty, akwaria, animacje na plaży, wesołe miasteczka i wiele, wiele innych rozrywek, lawirując pomiędzy którymi staramy się jak najszybciej uciec od gwaru. 

Przed nami wyspa Noirmoutier, którą Vélodyssée omija, odchodząc w głąb lądu szerokim łukiem poprzez bagna. My wolimy zostać na wybrzeżu więc decydujemy się zboczyć z trasy, wjechać na wyspę po samochodowym moście i spędzić na wyspie noc. Objeżdżamy Noirmoutier zachwycając się jej zabudową złożoną z płaskich śnieżnobiałych domów z niebieskimi okiennicami. Dopiero wieczorem w namiocie, który rozbijamy na jakimś mikro placyku (wiadomo wyspa, terenu zawsze brakuje) doczytujemy w przewodniku, że Ile de Noirmoutier to wyspa pływowa, z której wyjazd odbywa się przez przesmyk passage du Gois zalany przez ocean i wyłaniający się na powierzchnię tylko dwa razy w ciągu doby, podczas odpływu wód oceanu.

Wybrzeże Świetliste w Les Sables d’Olonne

passage du Gois

Przejazd przez ten 4 kilometrowy pasaż jest nieco emocjonujący. Najbardziej nas ciekawi informacja, że odpływ trwa w sumie krótko i że przypływ może stać się bardzo niebezpieczny zwłaszcza dla pieszych we mgle, którzy tracąc poczucie kierunku mogą zostać uwięzieni przez podnoszące się wody oceanu. Na tę okoliczność wzdłuż pasażu stoi kilka wyglądających jak wielkie bocianie gniazda schronisk. Jakby co, to będziemy uratowani. Tylko jak się tam wspiąć z rowerami? Nawierzchnia z betonowych płyt jest nierówna, ale gorszy jest tłum samochodów, który pokonuje pasaż wraz z nami. Wokół pasażu po odsłoniętym dnie oceanu kręcą się całe rodziny, które bez trwogi  ruszyły na poszukiwania małży i ostryg. 

Od miejscowości Moutiers-en-Retz trasa odchodzi od wybrzeża i w pewnej odległości biegnie wokół zatoki Bourgneuf. Nasz internetowy przewodnik nas informuje, że jesteśmy w krainie ostryg, o czym świadczy wiele małych portów ostryg i terenów do ich czyszczenia. I że koniecznie powinniśmy spróbować pêche à pied czyli łowienia na piechotę. To jest rozrywka, której oddają się tłumnie całe rodziny spędzające wakacje nad oceanem. Trzeba być to tego wyposażonym. Kalosze, grabki, pobierak, nóż, koszyk, suwmiarka i już można zbierać ostrygi, małże, krewetki i inne mięczaki czy skorupiaki, na które w języku polskim chyba nawet nie mamy nazw. Jakby ktoś akurat nie miał suwmiarki to informacja turystyczna w Pornic wypożycza! Okoliczne tablice informują o przepisach obowiązujących zbieraczy i minimalnych wymiarach upolowanych pyszności. 
Południowy apéritif pijemy w starym porcie nadmorskiego kurortu turystycznego Pornic. Położone w pobliżu zatoki i ujścia Loary, łatwo dostępne drogą morską miasto przyciągało rządnych jego portu Rzymian, Saracenów, Wikingów, Franków czy Bretończyków. Można powiedzieć, że historia tego miasta to nieustającą defilada wojsk, z których ostatnimi byli hitlerowcy. Z małymi przerwami na rybołóstwo oraz balneologię. W porcie jest uroczo, pełno łodzi żaglowych zabierających turystów na Noiremoutier. Cudownie się tu siedzi sącząc piwo, słuchając francuskich szant i dając odpoczynek zmęczonym łydkom. Ostatni etap oceaniczny to piękna promenada pomiędzy wydmami, sosnami i nadmorskimi willami, z widokiem na położony na drugiej stronie Loary miastem Saint-Nazaire i przerzucony nad jej ujściem ogromny wantowy most. Przejechaliśmy przez ten most podczas naszej wyprawy Dolina Loary . Tym razem nie będziemy go pokonywać, Vélodyssée skręca na wschód i prowadzi nas wzdłuż Loary aż do Nantes, pokrywając się z trasą La Loire a Vélo. Duża cześć tego etapu prowadzi wzdłuż Canal de La Martinière, który został zbudowany pod koniec XIX wieku po to aby zastąpić co raz bardziej zamulone koryto Loary w jej najmniej żeglownej części. Kanał otworzony w 1892 r., był używany przez tylko przez dwadzieścia lat, zanim stał się cmentarzyskiem łodzi i statków. Nie przepadam za trasami wzdłuż kanałów, które przez swoją monotonię, trasę prostą jak od linijki urozmaicaną jedynie od czasu do czasu podjazdami na zabytkowych śluzach powodują znacznie większy niż zwykle ból pośladków. A może powodem nie jest kanał sam w sobie tylko to że na naszym liczniku jest już ponad tysiąc kilometrów i chyba zaczynamy być zmęczeni? 


Trasa Velodyssée La Rochelle- Nantes


Trasa całej wyprawy

Rok wyprawy: 2017 
Trasa: La Rochelle>Le Sable d’Olonne>Ile do Noirmutiers>Pornic> Paimpoef>Nantes https://mapy.cz/s/camucujabe
Dystans: 350 km, pierwsza część wyprawy po La Francette, kontynuacja wyprawy po La Loire a Vélo 
Nawigacja: Naviki, ale tylko czasem była potrzebna, trasy są świetnie oznaczone. 
Noclegi: campingi ~10-20 euro za noc. We Francji nocowanie na dziko nie jest zabronione, tylko tolerowane. Więcej we wpisie Nocowanie na dziko we Francji 
Posiłki: déjeuner w lokalnych restauracjach, cena za menu du jour składające się z entré i dania głównego lub dania głównego i deseru ~13-20 euro
Porady dotyczące posiłków, campingów i ogólnie wypraw we Francji  http://mojevelo.blogspot.com/2020/05/francja-to-nasz-ukochany-rowerowy-kraj.html
Rowery: dwa rowery crossowe Scot z 28 calowymi oponami 
Sakwy: Crosso przód, tył i worek. 
Rezerwacja pociągów przez aplikację (choć raczej polecamy zakup na dworcu)  https://www.omio.com/
trasa rowerowa Velofrancette  https://www.lavelofrancette.com/itineraire
Trasa rowerowa La Velodyssée https://www.lavelodyssee.com/
Więcej o połowach na piechotę 
Więcej o Parku Regionalnym Marais Poitevin https://www.parc-marais-poitevin.fr/

Godziny niskiego stanu oceanu do przejazdu przez Passage di Gois https://www.ile-noirmoutier.com/fr/marees-et-meteo.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

La Voie Bleue z Nancy do Lyonu, czyli „W stronę słońca”

Okropnie zimny lipiec 2023 roku zmusza nas do zmiany planów i porzucenia planów zdobycia Ardenów. Od dwóch tygodni nieustannie sprawdzamy prognozy pogody i staramy się ustalić trasę wyprawy, która omijałaby ogromne niże z deszczem i chłodem pędzące od Atlantyku przez Europę. Ostateczną decyzję podejmujemy już będąc w Nancy. Nie chce nam się tak marznąć i moknąć, Ardeny będą musiały jednak poczekać. Decydujemy się na jazdę na południe, w stronę słońca czyli trasą rowerową La Voie Bleue, biegnącą od granicy z Luksemburgiem do Lyonu wzdłuż doliny Mozeli, kanału Wogezów i doliny Saony, przez prawie 700 km. Jej pierwsze 100 kilometrów zrobiliśmy już podczas wyprawy Normandia, Belgia, Luksemburg czyli „Jeszcze dalej niż na północ”  i nie będziemy się powtarzać. S tartujemy z bardzo przyjaznego rowerzystom hotelu B&B, gdzie na strzeżonym i darmowym parkingu zostawiamy samochód.  Samo Nancy zaskakuje nas swoją historią związaną z wygnanym z Polski królem Stanisławem Leszczyńskim. Wygnaniec

Prowincja, czyli miejsca, których nie możecie przegapić.

Czego nie można przegapić będąc na wyprawie we Francji? Może być dla wielu zaskoczeniem, ale wcale nie chodzi o wieżę Eiffela, piramidę w Louvre, czy Mona Lisę. Miejsca, do których absolutnie trzeba zaglądnąć, nawet jeśli zboczy się trochę ze swojej trasy, w których koniecznie należy się zatrzymać na mały aperitif, digestif, obiad lub po prostu kawę, to miasteczka z marką Pètit Cités de Caractère ®,  (Male miasteczka z charakterem) oraz wsie z marką Les Plus Beux Villages de France ®  (Najpiękniejsze francuskie wsie). Odwiedzając Pètit Cités de Caractère zawsze czujemy się jakby maszyna czasu przeniosła nas setki lat w przeszłość, do czasów ich największej świetności. Bo marka Pètit Cités de Caractère jest projektem, w którym biorą udział miasteczka będące niegdyś centrami administracyjnymi, politycznymi, religijnymi, handlowymi, czy wojskowymi. Po rewolucji administracyjnej i przemysłowej we Francji ich znaczenie upadło i zaczęły się wyludniać, ale ich architektura wciąż świadczy o ic

Wiślana Trasa Rowerowa czyli „Polskie Drogi”

Zawsze marzyło nam się rozpoczęcie wyprawy za progiem domu. Bo jednak przejazd z rowerami do trasy położonej we Francji i powrót zajmowały nam co roku 3-4 dni. Zmarnowanych dni, wyciętych z niedługiego w końcu urlopu, które mijały na wielogodzinnym połykaniu kolejnych kilometrów autostrad. Tym razem trochę Covid, a trochę zimna i wietrzna pogoda zapowiadana na lato 2021 dla północnej Francji zmusiły nas do realizacji tego marzenia. Ogromnie żal nam było francuskich smaczków, krajobrazów, restauracyjek i pogawędek z lokalsami, ale możliwość naciśnięcia na pedały jeszcze tego samego dnia kiedy zakończyliśmy pracę, wynagrodziła nam ten żal wielokrotnie.  Wiślana Trasa Rowerowa, na którą się zdecydowaliśmy, jednocześnie pociągała i odpychała nas już od dłuższego czasu. Odpychała głównie z tego powodu, iż trasa ta nie jest w całości zrealizowana i nie wiadomo było czego się po drodze będzie można spodziewać.  Zaplanowanie 950 kilometrowej trasy po WTR od Krakowa, gdzie mieszkamy, do Gdańska